Wiele osób jest na etapie, gdzie
dokonały już tego pierwszego trudnego kroku, zaczęły trenować, żywić się
lepiej, waga ruszyła w pożądanym kierunku, wszystkie idzie świetnie… tylko że tak naprawdę to
nie bardzo. Na początku było fajnie, dużo motywacji, zapał do treningu, filmy
motywacyjne wywoływały aż dreszcze na skórze. Teraz, kiedy widać już dużą
zmianę w sylwetce, udowodniłeś sobie, że twoje życie nie musi być szare, to
poziomy motywacji jakoś same z siebie opadły, co robić ? Jest DOBRZE, ale
jeszcze nie osiągnąłeś IDEAŁU. Powodem dla którego
przeżywasz taki kryzys nie jest to, że nagle masz więcej na głowie albo źle się
odżywiasz, przez co nie masz energii, Powodem dla
którego jesteś w tym dołku jest prosta zasada: DOBRE jest wrogiem
LEPSZEGO. Witamy Cię serdecznie w strefie komfortu ! W tej pięknej krainie
często świeci słońce, ptaki śpiewają, a ludzie nic od Ciebie nie oczekują.
Zagrożenie minęło, czy można już sobie w końcu odpuścić ?
Ale zacznijmy od początku, istnieją 2 bodźce, które kierują niemal wszystkimi naszymi akcjami: Ból i przyjemność.. Jak doprowadzamy się do stanu kilkunastu kilogramów ponadprogramowej tkanki tłuszczowej ? Stymulacja przyjemności poprzez jedzenie rzeczy słodkich o bardzo dobrym smaku, nie chcemy zmienić nawyków żywieniowych, bo to oznacza ciągłą walkę ze swoimi zachciankami (czyli jakąś formę bólu). Dlaczego w pewnym momencie pękamy i mówimy „Nie, dosyć, biorę się za siebie !” ? Co się zmieniło ? Ból związany z oglądaniem każdego dnia swojego ciała w lustrze, może jakieś spojrzenia i komentarze ludzi, świadomość pogorszenia się zdrowia, kłamstwa męża, który za każdym razem powtarza „Wyglądasz świetnie kochanie” sprawiają tyle bólu , że jest on większy niż przyjemność związana z jedzeniem ulubionych ciasteczek czy ból towarzyszący treningowi. Teraz jesteś w miejscu, gdzie twoja sylwetka wygląda w miarę ok, nie wyglądasz może jak milion dolarów, ale nie jest tragicznie. Ból zniknął, nie ma już tego psa, który goni Cię wyszczekując „biegnij ty tłuściochu, bo inaczej Cię zjem”, jeśli nie ma zagrożenia, to poziom twojej motywacji spada. Wiesz, że możesz wyglądać lepiej, ale już jest ci dobrze, a dobre jest wrogiem lepszego ! Jak więc przełamać tą złą passę, jak na nowo rozpalić w sobie ogień ?
Po pierwsze wyznacz dokładną datę
do kiedy chcesz osiągnąć pożądany wygląd. Musisz
jeszcze schudnąć 7 kg ? Masz na to 2 miesiące, za
2 miesiące zrobisz sobie zdjęcie, które pokażesz znajomym lub umieścisz w
internecie. Chyba nie chcesz wyglądać źle na takim zdjęciu ? Kiedy wiesz, że
masz określoną ilość czasu na osiągnięcie danego celu, nie możesz sobie
pozwolić na jego marnowanie. Jeśli w ciągu tych 2 miesięcy rozleniwisz się i
odpuścisz jeden dzień, to właśnie straciłeś 1/60 szansy na osiągnięcie tego co
zaplanowałeś. Pamiętaj, trening możesz powtórzyć, ale danej chwili nie
przeżyjesz już drugi raz ! Teraz masz coś do czego będziesz dążyć, człowiek
działa dużo efektywniej, kiedy jest ciągnięty przez swoje cele, a nie popycha
się w ich kierunku.
A co, jeśli nie uda Ci się
osiągnąć swojego celu na czas ? Właśnie ! Bardzo ważne jest, żeby uczucie
strachu i bólu jednak towarzyszyło Ci w czasie
jazdy. Wyznacz sobie jakąś karę za nieosiągnięcie postawionego celu. „Jeśli nie
uda mi się schudnąć 7 kilo za 2 miesiące to jadę
do rodziców i sprzątam im całe mieszkanie.”
Dobrze byłyby też o tym rodziców uprzednio powiadomić, niech będą dla Ciebie
wsparciem w tej walce, miejmy tylko nadzieję, że nie wpadnie im do głowy pomysł nie zmywania naczyń przez te 2
miesiące. Oczywiście, niech ta kara będzie symboliczna i jedynie lekko
dotkliwa, a już na pewno niech nie będzie to kara
cielesna !
Bardzo przydatnym narzędziem jest
prowadzenie dziennika na którego to stronach spowiadamy się ze swoich osiągów i postępów.
W te złe dni, kiedy wydaje Ci się, że to wszystko nie ma sensu, że nie widać
postępów a to wszystko jest na marne, w ten dni
cofniesz się o kilka stron wcześniej i zobaczysz jak daleko udało Ci się zajść
w tak krótkim czasie i że warto jednak przebrnąć przez ten zły dzień, choćby ze
sztucznym uśmiechem na ustach i pokazać tym, którzy tylko czekają na twoją
porażkę, że masz znacznie silniejszy charakter niż im
się wydaje !
Kolejną kwestią jest znalezienie
partnera. Taki życiowy, który nas wspiera też na pewno się przydaje, ale tutaj
chodzi nam o partnera do treningu. W tej kwestii należy być jednak dosyć wybrednym. Pierwszymi kandydatami są
przeważnie przyjaciele i po tym gruncie trzeba stąpać ostrożnie. Są naszymi
przyjaciółmi, ponieważ dobrze się z nimi dogadujemy i miło spędzamy czas.
Owszem, fajnie sobie czasem umilić trening, ale na treningu powinniśmy przede
wszystkim pokonywać nowe granice własnej wytrzymałości. Co gorsza istnieje taka
możliwość, że wypad na wspólny trening skończy się pewnego dnia piciem piwa w
barze. Jeśli decydujesz się na trening z przyjacielem to niech to będzie osoba, która nie zacznie Cię w pewnym
momencie ściągać ze sobą na dno. Wyznaczcie sobie jasne reguły tego jak
wyglądają wasze wspólne treningi. Dobrym wyborem będzie osoba, która sama
regularnie trenuje i jest od nas nieco sprawniejsza. Obecność takiego partnera
będzie Cię zmuszać do tego by wiecznie za nim gonić, będziesz usatysfakcjonowany z własnych
rezultatów, ale zawsze będziesz odczuwać głód tego by
robić jeszcze więcej. Jak iść do przodu, jeśli nie możesz znaleźć tej
odpowiedniej osoby, która będzie z tobą trenować ? Po prostu o niej pomyśl.
Pomyśl o wszystkich ludziach którzy właśnie teraz
dają z siebie wszystko. Pozwolisz im się
wyprzedzić ? To są predatorzy, odwrócisz swoje plecy na chwilę i już nigdy ich
nie dogonisz. Jeśli sądzisz, że to co osiągnęłaś dotychczas jest „wystarczająco
dobre” i w sumie nie musisz zrzucać tych dodatkowych 7 kilo to wiedz, że przyjdzie taki dzień, gdy spotkasz na
swojej drodze jednego z takich predatorów, który wykorzystuje każdą okazję i
zawsze daje z siebie wszystko, wtedy właśnie zobaczysz jak mylne było twoje
„wystarczająco dobrze”.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz